Na poczcie w Kigali

W ubiegłym tygodniu po raz pierwszy odwiedziłam urząd pocztowy w Kigali, zwany Iposita. Miałam do wysłania paczkę na inny kontynent, która musi dojść przed Bożym Narodzeniem, a najlepiej przed 6 grudnia (to prezent w ramach Secret Santa, które zorganizowałyśmy w Klubie Polki na Obczyźnie, więc nie podaję kraju, bo nie wiem, czy moja Mikołajka przypadkiem nie przeczyta i się nie domyśli 😉 ). Byłam ciekawa tego doświadczenia, bo wiecie, jak to jest na poczcie w różnych miejscach na świecie – często taka wizyta bywa trochę frustrująca 😉 

Image result for iposita kigali

O rwandyjskiej poczcie słyszałam dotąd tyle, że ogólnie rzecz biorąc działa, ale bardzo wolno. Pocztówka z Rwandy do Wielkiej Brytanii idzie ok. 3 tygodni. Założyłam więc, że dostarczenie niewielkiej paczki do dużego kraju może zająć dwa razy dłużej. Gdy weszłam do budynku, przy okienku akurat nikogo nie było, tylko dwie osoby w głębi korytarza czekały chyba na przekaz z Western Union. Pan w okienku był młody i sympatyczny, i na szczęście mówił całkiem dobrze po angielsku. Wymieniliśmy uprzejmości i przystąpiliśmy do dzieła. W Rwandzie generalnie nikomu nigdy specjalnie się nie spieszy, więc pan powoli wypytał mnie dokąd ta paczka, zważył, przestudiował dokładnie cennik (nie był do końca pewny, gdzie znajduje się ten kraj, do którego wysyłam paczkę), policzył koszt, potem wyjął pudełko, które okazało się za małe, więc poszukał większego, znów podliczył koszt, tym razem wraz z pudełkiem… W międzyczasie konwersowaliśmy sobie, pan spytał, skąd jestem, co tu robię, więc mu pokrótce opowiedziałam, a w zamian dowiedziałam się, że on zrobił studia online z zarządzania i obecnie szuka lepszej pracy, i że kiedyś składał aplikację do Ambasady Brytyjskiej (gdzie obecnie pracuję), ale nie zaproszono go nawet na rozmowę. Nie martwił się tym jednak zbytnio, w ogóle był bardzo pogodny. Wypełniłam druczek (który był cały po francusku i wyglądał, jakby pochodził z lat 80.), wpisałam adres na paczkę, a pan poinstruował mnie, że adresu zwrotnego mam nie pisać, tylko numer telefonu, bo jak będzie problem z paczką, to po prostu będą do mnie dzwonić (teraz się zastanawiam, czy to był dobry pomysł, ale martwić się zacznę na początku grudnia, jeśli nie dostanę wieści, że paczka doszła). Zapłaciłam i już miałam się żegnać, gdy pan coś wymamrotał o WhatsApp i adresie email. Myślałam, że może mam oprócz numeru telefonu dać też adres mailowy, i że dostanę jakąś wiadomość na WhatsApp z informacją o paczce. Ale nie. Pan z okienka wręczył mi zabazgrany świstek papieru i spytał, czy mogłabym napisać na nim mój adres email. Spytałam, do czego to potrzebne, a on na to, że tak sobie, żebyśmy mogli do siebie pisać… Wyjaśniłam grzecznie i z uśmiechem, że niestety nie mam w zwyczaju dawać mojego adresu obcym ludziom. Pan się troszkę zmieszał, więc wylewnie podziękowałam mu za pomoc w nadaniu paczki, życzyłam miłego dnia, powodzenia w poszukiwaniu pracy, i wyszłam dziarskim krokiem. Wizyta na poczcie tym razem nie była więc może szczególnie frustrująca, ale jej zakończenie z pewnością trochę mnie zaskoczyło. Mam tylko nadzieję, że pan nie przypomni sobie, iż mój numer telefonu jest na tym druczku, który wypełniłam 😉

 

5 uwag do wpisu “Na poczcie w Kigali

  1. grugrubleble

    Ewidentnie przypadłaś panu do gustu. Albo upatrywał w Tobie swojej szansy na pracę w Ambasadzie, kto wie… 😉
    Moich przygód z pocztą na Majocie też było wiele. Mimo, że administracja jest całkowicie francuska, to jednak… mahaorais robią wszystko po swojemu i tak jak panu z Twojej poczty, nigdy im się nigdzie nie spieszy 😉

    Polubione przez 1 osoba

  2. Kiedyś pracowałam na Uniwerku i dałam swój adres mailowy pewnemu studentowi z Somalii (w razie problemów, konieczności porozumienia z dziekanatami itp…). Dostałam potem nie do końca fajnego maila, że podobno mamy ze sobą wiele wspólnego i zaprasza mnie do siebie do pokoju… Później student rozpłynął się w powietrzu i okazało się, że szuka go Urząd ds cudzoziemców wraz z Policją ;))

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz